sobota, 19 kwietnia 2014

Gdzie się podział Tytoń?


Dziś będę kontynuował pisanie o naszych Polskich zapomnianych bohaterach. Niestety w tej chwili mamy dość dużo takich sportowców. Jednym z nich jest właśnie nasz "pogromca rzutów karnych", bohater z Euro 2012 - Przemysław Tytoń. Swego czasu wydawało się, że już powoli wspina się na szczyt, podpisał kontrakt ze słynnym holenderskim klubem - PSV Eindhoven. Wszystko było więc wspaniale. Do czasu...

 

Cofnijmy się więc do dnia 8 czerwca 2012 roku. Na Stadionie Narodowym w Warszawie rozgrywany jest właśnie mecz otwarcia Mistrzostw Europy pomiędzy Polską, a Grecją. Na tablicy wyników widnieje remis 1:1, mamy 69 minutę meczu. Wojciech Szczęsny fauluje w polu karnym Salpingidisa i zostaje ukarany czerwoną kartką. Na boisku pojawia się Tytoń. Broni rzut karny i właśnie dzięki jego postawie Polska ratuje punkt w meczu przeciwko Grekom. Chyba każdy Polski kibic pamięta tą historię. To właśnie w ten sposób wszystko się rozpoczęło. Wówczas swój początek miała "Tytomania". Swoją drogą - kto dziś pamięta jeszcze to określenie?


Jeszcze przed Euro mieliśmy jednego, niekwestionowanego lidera na bramce - Wojtka Szczęsnego. Po zakończeniu polsko-ukraińskiego turnieju wszystko się zmieniło i to właśnie Tytoń był wynoszony na piedestał. Wtedy właśnie wszystko obróciło się o 180 stopni. W PSV pojawił się nowy trener,  konkretnie Dick Advocaat. Miesiąc po tym jak prowadzona przez Holendra reprezentacja Rosji grała  mecz przeciwko Polakom z Tytoniem w bramce, drogi obu postaci znów się przecięły. Niestety dla Tytonia, Advocaat nie widział dla niego miejsca w składzie "Rolników".

Do pewnego momentu Tytoń mógł jeszcze liczyć na grę w reprezentacji Polski, ale to chyba zrozumiałe, że zawodnik nie grający w drużynie klubowej zwyczajnie nie może grać w kadrze. Tak więc Przemek z bohatera stoczył się do zera. To czy Jeroen Zoet rzeczywiście jest od niego lepszym bramkarzem to zupełnie inna sprawa. Ja osobiście raczej bym się z tą tezą nie zgodził. Holender ma jedynie dwa plusy. Po pierwsze jest od Polaka młodszy. Po drugie natomiast...jest Holendrem. To właśnie to chyba najmocniej zgubiło Tytonia. Wiadomo, że w takiej sytuacji Advocaat postawi na młodego Holendra. Nie miał już nic do stracenia. Zawalił sprawę z kadrą Rosji i stopniowo staczał się w hierarchii menedżerów piłkarskich. Gdyby Zoet zrobił sporą karierę, on sam mógłby ogłosić się ojcem tego sukcesu. Co natomiast da mu stawianie na Polaka? Właściwie to niewiele.


Może w pewnym stopniu jest to teoria spiskowa, jasne, ale nie da się ukryć, że w momencie, gdy Zoet zaczął regularnie grać nie przemawiały za tym czysto sportowe aspekty. Była to decyzja dość niezrozumiała, szokująca wręcz. Tak się jednak stało i tego nie zmienimy. Nawet fakt, że faworyzujący Zoeta, Dick Advocaat już nie jest trenerem PSV niewiele pomógł Tytoniowi. Wprawdzie dostaje szanse na grę, ale dla takiego bramkarza jak on to zdecydowanie za mało.


Teraz Tytoń znów musi zaczynać tą zabawę od samego początku. Znajduje się w podobnej sytuacji co jeszcze przed EURO. Może z jednym wyjątkiem. Wówczas był na fali wznoszącej - z małej Rody Kerkrade odchodził do PSV. Teraz najprawdopodobniej znów czeka go transfer. Nowy klub na pewno znajdzie, bo w świecie piłkarskim jeszcze tak do końca o nim nie zapomniano. Czy jednak uda mu się wrócić na szczyt i ponownie nawiązać walkę z Wojtkiem Szczęsnym i Arturem Borucem o miejsce w bramce naszej kadry? Tylko czas może przynieść odpowiedź na to pytanie.

 
 
-by PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz