środa, 27 listopada 2013

Szalony dzień w Lidze Mistrzów

Wtorkowe mecze ligi Mistrzów zapowiadały się ciekawie głównie za sprawą Grupy F, gdzie tego dnia zeszłoroczny finalista tych rozgrywek -Borussia Dortmund grał o być, albo nie być w tegorocznej edycji. Również Arsenal grał bardzo ważne spotkanie w kontekście ostatecznych rezultatów Grupy F. W innych grupach raczej zwycięscy byli z góry znani...ale czy na pewno?

Zacznijmy jednak od meczów wspominanej wyżej Grupy F. Właśnie tu sytuacja jest najciekawsza, gdyż w dalszym ciągu o wyjście z grupy walczą 3 zespoły. Przed obecną kolejką Napoli oraz Arsenal zdobyli 9 punktów, natomiast aktualni wicemistrzowie Niemiec w dorobku mieli 6 punktów. W przypadku porażki drużyna z Zagłębia Ruhry tracili praktycznie wszelkie szanse na awans. Mecz BVB - Napoli stał na wysokim poziomie. Ostatecznie zwyciężyła Borussia co jeszcze bardziej zaogniło sytuacje w tej grupie. Arsenal natomiast zaczął spotkanie z Marsylią od bardzo mocnego ciosu. Już w 30 sekundzie meczu piękną bramkę zdobył Wilshere. Ta bramka ustawiła to spotkanie pod dyktando Kanonierów. Ostatecznie zwyciężyli oni 2:0. W tej chwili The Gunners zajmują 1 miejsce w Grupie F z dorobkiem 12 punktów. O 3 punkty mniej mają natomiast Napoli oraz Borussia. Na pewno ostatnia kolejka zmagań będzie bardzo ciekawa gdyż w dalszym ciągu każda z tych trzech drużyn może wywalczyć awans, jak również zakończyć swe tegoroczne wojaże w Champions League już na fazie grupowej.

 

W Grupie G w tej kolejce FC Porto podejmowało u siebie Austrie Wiedeń. Niespodziewanie to zawodnicy Austrii jako pierwsi strzelili bramkę. Jednakże FC Porto zdołało wyrównać i mecz ten zakończył się wynikiem 1:1. Również drugi mecz tejże grupy zakończył się rezultatem 1:1. Zenit grał w nim z Atletico Madryt. Mimo wszystko wynik ten można uznawać za niespodziewany, gdyż w tym sezonie ekipa z Madrytu spisuje się doskonale. Ostatni mecz w lidze przeciwko Getafe zakończony rezultatem 7:0 sprawiał że wszyscy kibice również w tym spotkaniu spodziewali się wielu bramek. Atletico nie przypominało jednak wczoraj drużyny z tamtego spotkania i zagrali dużo słabiej niż w lidze, co miało swe odbicie na wyniku. Mimo tego remisu Atletico ma już jednak zapewniony awans z grupy Ligi mistrzów. O 2 miejsce walczą zaś drużyny FC Porto oraz Zenitu. Dzieli je jeden punkt, ale dużo większe szanse na awans ma Zenit, gdyż w ostatniej kolejce gra ze słabą Austrią, podczas gdy Porto zagra na wyjeździe z Atletico. Również na tą grupę warto zwrócić uwagę za dwa tygodnie

 

Pora na grupę E, gdzie zanotowaliśmy wczoraj sporą niespodziankę. Zacznijmy jednak od meczu Schalke - Steaua. Był on niestety bardzo bezbarwny. Obie drużyny atakowały zbyt niemrawo, aby zdobyć bramkę, co pokazuje nam sam wynik  0:0. Pora więc na spotkanie pomiędzy FC Basel, a Chelsea. Ku zdziwieniu sporej rzeszy kibiców Londyńczycy zagrali bardzo słabo, czego efektem była ich porażka ze Szwajcarami 1:0. Fakt wielu ten rezultat może dziwić bo w końcu jakiś kopciuszek ze Szwajcarii pokonuje czołową drużynę Premier League. Jednakże gdy przyjrzymy się bliżej temu, jak w ostatnich tygodniach gra drużyna z Bazylei, to zdamy sobie sprawę z tego, że ta drużyna naprawdę gra na wysokim poziomie. The Blues przegrała z nimi oba spotkania w Lidze Mistrzów! Jednakże mimo tego zwycięstwa FC Basel nie ma jeszcze pewnego awansu. Wszystko rozstrzygnie mecz ostatniej kolejki LM, gdzie FC Basel podejmie u siebie Schalke. Zapewniony awans ma natomiast Chelsea.

 

Na koniec została nam Grupa H. Na Celtic Park nareszcie z dobrej strony pokazał się Milan. Po golach Kaki, Zapaty i Balotelliego drużyna z Mediolanu zwyciężyła pewnie 3:0. Natomiast drugi mecz tej Grupy zakończył się bardzo zaskakującym rezultatem. FC Barcelona zagrała bardzo słabo czego efektem były dwie szybko zdobyte bramki przez Ajax. Mimo to Barcelona miała szansę by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W 49 minucie czerwoną kartkę obejrzał zawodnik Ajaxu - Veltman. Sędzia podyktował wówczas jedenastkę dla Barcelony, którą na bramkę zamienił Xavi. Wydawało się, że kwestiączasu jest, kiedy Barcelona strzeli kolejne gole. Blaugrana nie poszła jednak za ciosem i mecz ten zakończył się ich porażką 1:2. Również w tej grupie w ostatniej kolejce będziemy świadkami meczu o wszystko w tym wypadku pomiędzy Milanem, a Ajaxem.

 
 
Podsumowując wtorkowe mecze Ligi Mistrzów warto zauważyć, że za dwa tygodnie czekają nas bardzo emocjonujące spotkania w których wiele drużyn będzie walczyło o być, albo nie być w tej edycji Ligi Mistrzów. Jeśli chodzi o wczorajsze mecze, to nie możemy narzekać. Było kilka niespodzianek, a także sporo bramek, z których warte uwagi jest choćby trafienie Jack'a Wilschere'a w meczu Arsenal - Marsylia. Pozostaje tylko czekać na kolejne, pasjonujące mecze Champions League.

-by PD
 


 

poniedziałek, 25 listopada 2013

Szaleństwo na Etihad Stadium


24 listopada 2013 roku, Etihad Stadium, Manchester, Anglia. Mecz 12 kolejki Premier League pomiędzy Manchesterem City, a Tottenhamem. Dwie czołowe drużyny ligi. Wszyscy kibice spodziewają się więc wspaniałego zaciętego widowiska. Piłkarze wychodzą na murawę, losowanie stron, zawodnicy Tottenhamu szykują się do rozpoczęcia gry. Dwa podania i piłka skierowana jest do Hugo Llorisa. Bramkarz Tottenhamu wraca na boisko po kontuzji. Trzy tygodnie przerwy i wreszcie jeden z najlepszych bramkarzy na świecie wraca do gry. Na pewno chce pokazać się z jak najlepszej strony. Pierwszy jego kontakt z piłką w tymże spotkaniu. Wybija i...popełnia fatalny błąd piłka po jego wykopie leci po ziemi i trafia wprost pod nogi Aguero. Pierwszy strzał w tym spotkaniu- Lloris paruje piłkę do boku. Pierwsza jego dobra interwencja. Do piłki dopada jednak Jesus Navas. Hiszpański zawodnik technicznie strzela. Piłka lobuje bramkarza, odbija się od słupka i wpada do bramki. 1:0! Gol zdobyty już w 13 sekundzie meczu! Kibice na Etihad są wstrząśnięci.


Wydaje się jednak, że Koguty otrząsnęły się po tym ciosie. Przeważają w posiadaniu piłki oraz są coraz bliżej pokonania Pantilimona. Taki stan rzeczy utrzymuję się do 34 minuty spotkania, kiedy to kontrę rozprowadzają The Citizens. Negredo nożycami dobija strzał...Aguero. Piłka odbija się od nóg dwóch zawodników Tottenhamu i wpada do bramki. Mamy już 2:0. Do przerwy City zdołało zdobyć jeszcze jedną bramkę, autorstwa Aguero. Do przerwy mieliśmy więc mocno zaskakujący rezultat. Koguty grały słabo, wręcz bardzo słabo


Najbardziej optymistyczni kibice Spurs wciąż wierzyli, że ich ulubieńcy obudzą się i wrócą do gry. Tak się jednak nie stało, a City zdobyło kolejne trzy bramki. Wynik końcowy 6:0 dla drużyny z Manchesteru. Takie rezultatu nie był w stanie przewidzieć nikt. Pogrom. Kibice City szaleli z radości, podczas gdy fani rywali byli załamani. To spotkanie przede wszystkim powiedziało nam całą prawdę o sytuacji w obu zespołach.


City po słabym początku miotało się poza najlepszą czwórką ligi. Jednakże w ostatnich tygodniach ich forma zwyżkuje, a zespół ten zaczyna grać tak, jak powinien. Warto w tym momencie wyróżnić zmianę w bramce. Pantilimon zastąpił Harta, który od początku sezonu przeżywał załamanie formy. Po tejże zmianie City zaczęło grać lepiej. Blisko dwumetrowy bramkarza sprawił, że The Citizens znowu zaczęli zwyciężać. Ponadto klasę pokazuje dwójka zawodników sprowadzonych przed obecnym sezonem z Sevilli. Negredo oraz Navas, bo o nich właśnie mowa pokazują w Premier League jak dobrymi są zawodnikami. Regularnie wypracowują swojej drużynie bramki. Ogólnie mówiąc swoją grą pokazują, że Manuel Pellegrini podjął dobrą decyzję decydując się na ich zakup.


Tego samego nie można powiedzieć o Tottenhamie, który przeżywa w tej chwili kryzys. Andre Villas-Boas traci powoli kontrolę nad tym co dzieje się w jego drużynie. Zespół z północnego Londynu spadł po tym spotkaniu na 9 miejsce w Premier League. Kibice na pewno nie mogą myśleć optymistycznie o najbliższych tygodniach po spotkaniu takim jak to na Etihad. Również w przypadku Spurs warto spojrzeć na transfery. Ciężko ocenić choćby Lamelę, który w tym spotkaniu zadebiutował. Ale ogólnie wszystkie transfery możemy ocenić na minus. W poprzednim sezonie był taki jeden zawodnik, który w pojedynkę wygrywał mecze dla Tottenhamu. Oczywiście mowa o Walijczyku - Gareth Bale wówczas potrafił wprowadzić tą drużynę na 5 miejsce w PL. Wydawać by się mogło, że w tym sezonie Tottenhamowi powinno być zdecydowanie łatwiej, gdyż po sprzedaży swojej gwiazdy do Realu Madryt sprowadzono do tej drużyny wielu dobrych zawodników. Nic bardziej mylnego. nowi zawodnicy zawodzą, a drużyna powoli upada coraz niżej. Czy obudzi się w porę, zanim znajdzie się na dnie?


Czas przyniesie odpowiedź na to pytanie. Na tą chwilę wiemy na pewno, że w drużynie z Londynu nie dzieje się najlepiej, a wynik z Etihad nie wziął się znikąd. Natomiast na miejscu kibiców City również nie wpadałbym w nadmierny huraoptymizm, gdyż pokonanie pogrążonego w kryzysie Tottenhamu nie jest jeszcze oznaką, że ich drużyna wraca do walki o mistrzostwo. jest to jednak przesłanka mówiąca nam, że wszystko ma się ku lepszemu, a City powoli budzi się z początkowego letargu. Jedno jest jednak pewne. To będzie wyjątkowy sezon Premier league, jakiego nie było już od dawna!
-by PD

czwartek, 21 listopada 2013

Równi i równiejsi...


Dziś na "Z Fałsza" pojawić miał się zupełnie inny artykuł, jednakże pewna sytuacja zbyt mocno mnie zbulwersowała i nie mogę obok niej przejść obojętnie. O co konkretnie chodzi? O decyzję FIFA, która postanowiła unieważnić wynik meczu RPA - Hiszpania, który aktualni Mistrzowie Świata przegrali 1:0.


Co jest powodem tej decyzji? Wedle przepisów w reprezentacyjnych meczach towarzyskich trenerzy mogą dokonać 6 zmian. Tymczasem w końcówce wspomnianego spotkania kontuzji nabawił się bramkarz Hiszpanów - Victor Valdes. W tym momencie selekcjoner La Roja zdążył już wykorzystać wszystkie zmiany. Do gry na bramce szykował się więc obrońca - Alvaro Arbeloa. Jednakże sztab szkoleniowy Reprezentacji Hiszpanii po konsultacjach z sędzią technicznym zdecydował się na dokonanie 7 zmiany. Z decyzją tą nie zgadzali się szkoleniowcy oraz piłkarze z RPA. Doszło do wzmożonych protestów jednak ostatecznie selekcjoner RPA - Gordon Igesund zdał sobie sprawę, że nic w tej sprawie nie wskóra. Warto zaznaczyć, że w tym momencie RPA prowadziło już 1:0.


Właśnie z powodu zbyt wielu zmian w drużynie Hiszpanii FIFA podjęła właśnie taką decyzję. Jest ona jednak bardzo krzywdząca dla zespołu Bafana Bafana. To właśnie oni prowadzili i zwycięstwo to dowieźli do końca. Ponadto oni w żaden sposób nie zawinili. "Kara" ta uderza jednak właśnie w Afrykański zespół. Zostali pozbawieni cennych punktów w Rankingu FIFA, a co ważniejsze zwycięstwa nad "Mistrzami" Świata i Europy. Właśnie..."Mistrzami" i cudzysłów został w tym przypadku użyty przeze mnie celowo. Bo co to za mistrzowie, którzy nie potrafią z pokorą przyjąć porażki. Przecież Hiszpanie doskonale wiedzieli jaki będzie efekt tej dodatkowej zmiany. Mimo to dokonali jej. Wiedzieli, że dzięki temu utrzymają swoją "wspaniałą serię" 6 meczów bez porażki. Wiedzieli, że dzięki temu nie stracą punktów w Rankingu FIFA. Krótko mówiąc WIEDZIELI, ŻE NA TEJ ZMIANIE MOGĄ JEDYNIE ZYSKAĆ. Sytuacja z kontuzją zawodnika i brakiem możliwości dokonania zmiany nie jest zresztą Hiszpanom aż tak obca. Chyba wszyscy pamiętają jeszcze Finał UEFA EURO 2012. Wówczas zawodnik Reprezentacji Włoch - Thiago Motta również doznał kontuzji, przez co La Roja grała do końca meczu w przewadze. Ok, zgodzę się, że wówczas zasady były bezwzględne. Ale dlaczego tym razem Hiszpanie nie pokazali swojego mistrzostwa w pełnej krasie? Dlaczego nie zachowali się fair play? Dlaczego uciekli się do takiego podstępku?


Nie tylko Hiszpanie nie zachowali się w pełni fair. Bo skąd niby wzięła się ta krzywdząca decyzja FIFA? Jestem pewien, że gdyby to zawodnik RPA złapał kontuzję, to wówczas regulamin byłby bezwzględny. To pokazuje, że w piłce nożnej są równi i równiejsi. W mojej opinii w tej sytuacji sprawiedliwe były tylko dwa rozwiązania. Po pierwsze FIFA mogła przyznać się do błędu, gdyż sędzia techniczny nie zastosował się do wytycznych, jednakże szanse na takie rozwiązanie z góry były zerowe. Drugą opcją był WALKOWER przeciwko Hiszpanom. To oni nie przestrzegali zasad FIFA. Dlaczego więc karać niewinnych graczy RPA? Niestety FIFA wybrała najgorszą z możliwych opcji. W tej chwili cały wysiłek Bafana Bafana zdał się na marne.


Polakom taka sytuacja może się wydać znajoma. W podobny sposób potraktowana została nasza Reprezentacja po meczu Polska - Rumunia. Na boisku Polacy wygrali 4:1, jednak nasi rywale w trakcie tego spotkania dokonali 8 zmian. Również wtedy ukarany został zwycięzca spotkania. Tak niestety wygląda sprawa z przepisami FIFA, które skonstruowane są tak, że krzywdzą drużyny lepsze na boisku!


Czy w najbliższym czasie przepisy te mogą ulec zmianie? Szanse na to są znikome i zapewne jeszcze nie raz będą one doskonałą furtką dla "najlepszych", którzy dążą po trupach do celu, którym są punkty w rankingu FIFA. Niestety w ten sposób cierpi futbol. Ale cóż poradzić, w tym sporcie są równi i równiejsi...
-by PD

wtorek, 19 listopada 2013

Czerwone diabły w drodze na szczyt


Nie, nie chodzi mi tu o Manchester United, lecz o Reprezentację Belgii. Belgowie w ostatnich miesiącach zadziwili cały piłkarski świat swoją grą. W Eliminacjach do Mistrzostw Świata w Brazylii nie przegrali żadnego spotkania już w przedbiegach wygrywając swoją grupę eliminacyjną. Jednak nie tylko osiąganymi prze tą drużynę wynikami zachwycają się kibice, gdyż styl w jakim "Rode Duivels" je osiągają również napawa optymizmem sympatyków tej reprezentacji optymizmem w kontekście zbliżającego się czempionatu globu. Pomyśleć, że jeszcze 7 lat temu Reprezentacja Polski dwukrotnie zwyciężała w spotkaniach z Belgami. Skąd więc ta odmiana?


Na wstępie trzeba zaznaczyć, że te zmiany nie stały się z dnia na dzień, lecz są efektem ciężkiej pracy wykonanej przez Belgów w ostatnich latach. KBV (Belgijski związek piłki nożnej) postanowił całkowicie zreformować futbol w tym kraju. Efekty tej rewolucji widoczne są gołym okiem. Reprezentacja Belgii aspiruje do grona najlepszych zespołów świata, zaś piłkarze z tego kraju grają w najlepszych Europejskich drużynach. Chyba każdy kibic wie kto to Eden Hazard, Marouane Fellaini, czy Thibaut Courtois. Mając w składzie zawodnika uznawanego za najlepszego aktualnie bramkarza w Lidze Hiszpańskiej, jednego z najlepszych skrzydłowych w Premier League, czołowego strzelca PL można być spokojnym o dobre rezultaty.


Czy ta ekipa ma w ogóle jakieś słabości? Owszem. Warto co nieco wspomnieć o bocznych obrońcach. To właśnie oni wydają się być największym mankamentem Belgów. Lewy obrońca, Sébastien Pocognoli niezbyt pasuje formatem do pozostałych zawodników w tej kadrze. Również grający po prawej stronie tej formacji Thomas Meunier w zestawieniu z najlepszymi na swojej pozycji wypada blado. Oczywiście na bokach mogą grać środkowi obrońcy. W Belgii nietrudno znaleźć graczy światowego formatu ze środka defensywy. Jednakże to nie zrekompensuje w pełni braku światowej klasy bocznych obrońców.


Pominąwszy te dwie pozycje potencjalny skład Belgów wygląda bardzo imponująco:
Courtois - Meunier - Kompany - Vertonghen - Pocognoli - Witsel - Fellaini - Dembélé - De Bruyne - Hazard - Benteke
Warto zaznaczyć, że to jedna z wielu możliwości trenera Belgów co do zestawienia składu, gdyż na większości pozycji wybór ma ogromny.


Nic więc dziwnego, że Belgom nie straszni są już Chorwaci, Serbowie, a nawet Francja. Czy jednak są oni w stanie namieszać na Mistrzostwach? Ciężko tu ferować jakiekolwiek wróżby, gdyż w zespole tym grają w dużej mierze bardzo młodzi zawodnicy, nieobyci jeszcze w turniejach takich jak Mistrzostwa Świata, czy Europy. Czerwone Diabły dopiero pukają do wrót elity i na pewno nie są w tej chwili pierwszorzędnymi faworytami. Mają jednak wszelkie predyspozycje do tego, by zostać czarnym koniem tych rozgrywek.

 
Ja osobiście życzę im jak najlepiej, gdyż ich grę ogląda się z ogromną przyjemnością. Mam również nadzieję, że również w Polsce pewne osoby wezmą przykład z Belgów i nasz futbol także doczeka się odrodzenia...Marzenie ściętej głowy? Belgowie również mieli marzenia, których efekty dziś obserwujemy.

-by PD

Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany, czyli nowa era Świata Futbolu


Jak zapewne zauważyliście to już nie ten sam blog. Dawny "Świat Futbolu" jest w trakcie metamorfozy. Opisze pokrótce co nowego was tu czeka.
Pierwsza i chyba najważniejsza zmiana. Od wczoraj czytacie "Z fałsza". Dlaczego właśnie "Z fałsza"? Bo nie zamierzamy iść na łatwiznę i staramy się aby nasze artykuły były dla was zadowalające. Każdy czołowy piłkarz potrafi strzelić z fałsza, a my zamierzamy równać do najlepszych. Nadal chcę wam przedstawiać sylwetki młodych piłkarzy, o których w najbliższych latach może być głośno. Nadal zamierzam poruszać głośne w świecie piłkarskim tematy oraz przedstawiać wam drużyny o których być może nie mieliście dotychczas pojęcia. To nie ulega zmianie.

Natomiast od dziś WY, CZYTELNICY "Z fałsza" będziecie mieć jeszcze większy wpływ na tą stronę. Ma wam w tym pomóc nasze oficjalne konto na Facebooku, gdzie możecie dzielić się z nami swoimi uwagami oraz sugestiami co do pojawiających się tu tekstów. Od dziś stajecie się integralną częścią "Z fałsza". Wspomniane konto znajduje się pod tym oto linkiem:

 
 
Ponadto ja -PD jestem z wami w ciągłym kontakcie poprzez moje konto na twitter.com  Chętnie porozmawiam z wami w tym miejscu o sporcie, ponadto również w tym miejscu możecie podsuwać mi swoje pomysły na rozwój "Z fałsza" oraz życzenia co do nowych tekstów. Liczę na wiele ciekawych debat
 
 
Warto również zaznaczyć w tym miejscu iż jestem otwarty na współpracę przy współtworzeniu "Z fałsza" Jeśli znasz się na piłce, masz lekkie pióro, trochę wolnego czasu i chęci to zapraszam do współpracy. Jeśli interesuje Cie pisanie dla "Z fałsza" to skontaktuj się z nami poprzez wymienione wyżej konto FB.
 
Liczę, że zmiany wyjdą nam na dobre, a wy będziecie z nich zadowoleni. |
 
Do następnego postu!
 
-by PD

Polscy bramkarze na topie


Polska szkoła bramkarska już od dawna jest szanowana na świecie. Renomę przez lata wyrabiali nam bramkarze tacy jak Jan Tomaszewski, Maciej Szczęsny czy w ostatnich latach Jerzy Dudek oraz Artur Boruc. Dzięki nim oraz wielu innym polskim golkiperom młodzi bramkarze pochodzący z Polski zostali wzięci na celownik przez solidne Europejskie marki. Tak było choćby w przypadku Wojtka Szczęsnego, który już w wieku 16 lat wyjechał do Londynu. W ostatnich latach tak młode wyjazdy Polskich bramkarzy to silnych zachodnich zespołów stały się codziennością. Nikogo nie dziwi to, że Sunderland sięga po młodego Maxa Stryjka. Jednakże tego, czego świadkami byliśmy w ostatnich tygodniach nikt się nie spodziewał.


Artur Boruc zadziwia piłkarską Anglię wraz ze swoimi kolegami z drużyny. Dotychczas Southampton wpuściło najmniej bramek z wszystkich zespołów Premier League. To w dużej mierze zasługa właśnie Polaka, który przeżywa ostatnio drugą młodość. Pomyśleć, że jeszcze rok temu wszyscy wieszczyli koniec wielkiego Boruca. Tymczasem on nie poddał się i wywalczył, czego efekty obserwujemy w ostatnich tygodniach. Chyba żaden kibic "Świętych" nie wyobraża sobie odejścia tego zawodnika. Statystyki mówią same za siebie. W 11 meczach Artur wpuścił 5 bramek i niejednokrotnie ratował swój zespół.


Nie tylko golkiper "The Saints" jest w ostatnich tygodniach w wybornej formie. Również Wojciech Szczęsny udowadnia swoją klasę. Wygląda na to, że negocjacje nowego kontraktu z Arsenalem Londyn bardzo dobrze na niego podziałały. Wydawać by się mogło, że wszelkie plotki dotyczące wysokości nowej umowy mogą Szczęsnemu zaszkodzić. Tymczasem stało się zupełnie inaczej i Wojtek gra jak jeszcze nigdy. To właśnie jemu Arsenal zawdzięcza pokonanie Liverpoolu oraz Borussi Dortmund. Pozostaje mieć nadzieję, że Wojtek podtrzyma tą formę również na mecze kadry i pomoże Adamowi Nawałce odczarować fatum, które krąży nad naszą reprezentacją.


Do naszych przedstawicieli z ligi Angielskiej dołączył ostatnio Przemysław Tytoń. Wygląda na to, że bohater meczu z Grecją na EURO 2012 wreszcie wychodzi na prostą. W ostatnich latach trenerzy PSV bardziej od niego cenili Jeroena Zoeta, dlatego Tytoń mógł liczyć jedynie na okazjonalne występy. Stracił przez to również miejsce w kadrze, jednak zanosi się na to, że już wkrótce Tytoń również będzie się liczył w walce o pierwszy skład reprezentacji polski. Phillip Cocu coraz częściej daje Polakowi możliwość gry, a ten odwdzięcza mu się solidnymi występami. Niestety w meczu z Rodą Kerkrade Przemek doznał boleśnie wyglądającej kontuzji głowy. Nawet to nie zatrzymało go jednak w walce o powrót na szczyt. Dobra gra zaowocowała ponownym powołaniem do Reprezentacji Polski. Miejmy nadzieję, że "Ten, który zatrzymał Greków" jest w trakcie podobnej metamorfozy do tej, którą przez ostatni rok przechodził Artur Boruc i jeszcze nie raz przyniesie polskim kibicom wiele radości.


Faktycznie powyższa trójka broni ostatnio bardzo dobrze, a co z pozostałymi naszymi bramkarzami broniącymi za granicą?



Łukasz Fabiański przegrywa rywalizacje o miejsce w składzie Kanonierów z Wojciechem Szczęsnym i może jedynie liczyć na szanse w meczach rezerw. W jego przypadku jesteśmy obecnie świadkami podobnej sytuacji do tej, w której jeszcze kilka lat temu znajdował się Tomasz Kuszczak w MU. Dopóki Łukasz nie zdecyduje się odejść z Arsenalu dopóty nie będziemy mogli zobaczyć pełni jego umiejętności.



Jeśli chodzi o pozostałych bramkarzy to niestety znaczna ich większość grzeje ławę w swoich drużynach. Szczególnie ciekaw jestem jak potoczy się dalsza historia Łukasza Skorupskiego w AS Romie. Czy Polak podzieli los Bartosza Salamona, który w poprzednim sezonie przez pół roku nie zagrał ani jednego meczu w barwach AC Milan i po zakończeniu sezonu został sprzedany do Sampdorii genua.




Jeśli mowa o Polskich bramkarzach w naszej rodzimej T-Mobile Ekstraklasie to...lepiej pozostawić to bez komentarza. Może tylko Miśkiewicz swoją grą ratuje honor naszym golkiperom, To co wyprawiają w Polskiej lidze zawodnicy tacy jak Wojciech Skaba czy Michał Gliwa wyjaśnia dlaczego w ostatnich latach najlepszymi bramkarzami Polskiej Ekstraklasy regularnie mianowani są obcokrajowcy. Jeżeli selekcjoner powołuje do Reprezentacji bramkarza z I Ligi to każdy widzi, że coś tu jest nie tak.
 
 

Miejmy nadzieję, że wkrótce jeszcze więcej Polskich bramkarzy będziemy mogli podziwiać w pierwszych składach czołowych Europejskich zespołów, choć niestety sytuacja z T-Mobile Ekstraklasy nie napawa optymizmem. Nie oszukujmy się, w tej chwili mamy 3 bramkarzy ze światowego topu, zaś pozostali...daleko im do najlepszych. Pozostaje łudzić się, że w najbliższym czasie ta sytuacja ulegnie poprawie.
-by PD