piątek, 20 czerwca 2014

A co by było gdyby Polska jednak awansowała na Mundial?


Mistrzostwa Świata rozpoczęły się już tydzień temu i w ciągu ostatnich dni byliśmy świadkami niebywałych emocji (może z wyjątkiem meczów Iran-Nigeria i Japonia-Grecja). W przededniu mundialu wszystko wskazywało na to, że zespoły takie jak Kostaryka, czy Algieria znacząco będą odstawały od tuzów światowego futbolu. Jak pokazały jednak ich pierwsze mecze, każdy kto uważał ich za dostarczycieli punktów dla silniejszych rywali musiał się szybko zreflektować i zmienić swoje zdanie. Te mistrzostwa trzymają wysoki poziom i znaczna większość ekip jest w stanie powalczyć o medale.


Postanowiłem się jednak zabawić w przypuszczenia. Co by było gdyby nasza rodzima reprezentacja jednak pojechała do Brazylii? Wiem, że niebywale ciężko jest to sobie wyobrazić, ale czemu nie. Spróbujmy więc. Załóżmy, że Polska zajęła w eliminacjach drugie miejsce premiowane grą w barażach (W aż tak wielką abstrakcję jak pierwsze miejsce chyba nikt nie uwierzy). Zastępujemy więc w barażach Ukrainę i gramy z...Francją. Cóż...najprawdopodobniej dostalibyśmy spory bagaż bramek i sytuacja wyglądała by dokładnie tak samo jak jest teraz. Ale niech będzie. Choć w aż tak wielkie cuda nie wierzę, Lewandowski i spółka wygrywają z Francuzami! Media prześcigają się z porównaniami do owianego legendą remisu 1:1 z 1995 roku, a Boruc mianowany jest drugim "księciem Paryża".


Światowe media wprost nie mogą w to uwierzyć. O Polakach pisze się wszędzie. Właśnie, czy na pewno o Polakach? Nie do końca. Wszystkie gazety rozpisują się o kryzysie w reprezentacji Francji. W ogniu krytyki znajduje się trener Didier Deschamps. Krytyki nie szczędzi mu nawet Raymond Domenech, który w tym fatalnym rezultacie meczów barażowych zwietrzył szansę na powrót na pierwsze strony gazet. Franck Ribery jest załamany. Nie wie, jak to możliwe, że Francja nawet nie zakwalifikowała się na mundial. To wszystko dzieje się jedynie 2 lata przed bardzo ważnym dla Francuzów EURO. Władze federacji decydują się na zwolnienie Deschampsa i zatrudnienie...Arsene Wengera. Tylko on zdaniem Francuzów jest w stanie naprawić złą sytuację we francuskim futbolu.


Wróćmy jednak do Polaków, którzy szykują się do tego jakże ważnego dla nich turnieju. W kadrze panuje całkiem niezła atmosfera. Obraniak i Polanski wciąż grają w biało-czerwonych barwach. Nawet zmotywowali się na przyjazd na wszystkie zgrupowania przed brazylijskim turniejem (Tak, Polanski zrezygnował z wyjazdu do Indii wbrew postanowieniom klubowych władz i o dziwo nie skończyło się to dla niego źle i ta niesubordynacja została mu zapomniana). Po barażach, w których zatriumfowaliśmy nad Trójkolorowymi oczekiwania wobec biało-czerwonych są nieproporcjonalnie duże wobec tego, co rzeczywiście nasi reprezentanci mogą nam zapewnić.


Nadchodzi ten moment. Nasz pierwszy mecz na brazylijskich mistrzostwach. Gramy w nim przeciwko Hondurasowi. Media rozpisują się o tym jak bardzo Polski jest ten mecz. Przed meczem spotykają się ze sobą na żywo dwaj Bońkowie. Kolejny ciekawy moment. Pierwszy gwizdek. Polacy przeważają w tym spotkaniu. Honduranie odgryzają się kontrami, a po jednej z nich Oskar "Boniek" Garcia prawie strzela nam bramkę. Kibice zaczynają się niecierpliwić. Do końca meczu zostaje mniej niż 10 minut, a na tablicy wyników wciąż widnieje bezbramkowy remis. Wówczas na boisku pojawia się Kamil Grosicki. Cztery minuty później jeden z obrońców reprezentacji Hondurasu poślizgnął się co wykorzystuje Grosicki i mamy 1:0! Gra Polaków nie napawa wprawdzie optymizmem, lecz po pierwszej kolejce mamy upragnione 3 punkty.


W drugiej kolejce czeka nas spotkanie z dużo bardziej wymagającym rywalem - Szwajcarią. Ten mecz ma nam na dobrą sprawę pokazać gdzie nasze miejsce. Pokazuje to dobitnie. Nasi defensorzy nie są w stanie poradzić sobie z szybkim pomocnikiem rywala Xherdanem Shaqirim. To właśnie ten zawodnik w duecie z Granitem Xhaką niszczy naszą kadrę. Mimo ogromnej przewagi rywali mecz kończymy tracąc "tylko" 3 bramki. Tylko, bo Szwajcarzy powinni tych bramek strzelić dwa razy tyle. Wszystko powoli zaczyna się psuć. Możemy wręcz powiedzieć, że...wracać do normy.


Ostatni mecz przeciwko Ekwadorowi będzie miał tu decydujące znaczenie. Obie ekipy mają na swoim koncie po 3 punkty. Najgorsze jest jednak to, że lepszym bilansem bramek może się pochwalić Ekwador, tak więc my musimy wziąć sprawy w swoje ręce i powalczyć o zwycięstwo. Ekwador od samego początku spotkania muruje bramkę. Nasi reprezentanci biją głową w mur i pomimo licznych prób nie są w stanie sforsować szczelnej defensywy rywala. Mecz kończy się remisem. Co to dla nas oznacza wszyscy wiedzą. Koniec marzeń.


No właśnie, to wszystko to jedynie marzenia. Powstał tu przed chwilą scenariusz na dobry film science-fiction. Chyba nikt nie wierzy w to, że bylibyśmy w stanie z naszą grą pokonać Francuzów. Ten mój scenariusz faktycznie jest zupełnie nieprawdopodobny, ale czasem warto pomarzyć. Przed naszymi reprezentantami coraz bliżej majaczy perspektywa walki w eliminacjach do Mistrzostw Europy. Eliminacji w których ewentualny brak awansu w obliczu wszystkich okoliczności (awansują 2-3 zespoły z grupy!) będzie już całkowitą katastrofą. Osobiście mam nadzieję, że nie zwali nas z nóg już pierwszy rywal - Gibraltar. Być może za dwa lata nie będziemy musieli gdybać, jak mógłby wyglądać występ reprezentacji Polski w Mistrzostwach Europy. Oby...

 
-by PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz